zaczyna się

bajeczny czas

Ding-dong! Jest północ i grudzień. Nie pamiętam tak perfekcyjnego wejścia w ten najlepszy z miesięcy od lat. O północy padał śnieg. Sypał jak szalony. Na termometrze było poniżej zera więc wiadomo było, że rano będzie biało.

Kubki z reniferami trzymam w pomarańczowym pudle pod sufitem. Na najwyższej z najwyższych półek. Wyjmuję je pierwszego grudnia i chowam 1 stycznia. Czasem przeciągam moment ich schowania – tak, żeby rozstać się z nimi dopiero w połowie stycznia.

Zaraz o północy zaczęłam operację ich wyciągania. Stół przeciągnęliśmy pod szafę, na stole ułożyliśmy krzesło i już – można sięgać. Wypiliśmy ostatnią herbatę i poszliśmy spać.

A rano wyszliśmy z najmłodszym członkiem rodziny z domu. Ależ był zdziwiony. Niby to się czyta te książeczki o śniegu i bałwanach, ale chyba nie spodziewał się, że to jest naprawdę możliwe. Nic biedaczek nie pamiętał z zeszłego roku (zresztą, przyznajcie się – czy wy pamiętacie jakiś śnieg zeszłoroczny? Ja nie, tylko breję i błoto.).

- O śnieg! – wrzeszczał – Śnieg spadł!

Kiwaliśmy głowami, podobnie zadowoleni jak on.

- I jest nawet na chodniku – mówił w z przejęciem. – I jest nawet na ulicy! I jest nawet na rowerze! I jest nawet na ścianie!

Pozachwycaliśmy się trochę tym, jak on się zachwyca, jak to rodzice. A potem dotarło do nas, że lepszego dnia na pierniczki może już nie być. Więc zabraliśmy się do pracy. Ale żeby cieszyć się niemi dłużej, trochę inaczej je przyozdobiliśmy niż zwykle.

Pachną tak samo, wyglądają najpiękniej. Powiesiliśmy je tu i tam i było nam idealnie.

Wtedy zrodziło się w nas bardzo złe przeczucie. Coś musi się zepsuć. Jakiś piorun musi w nas uderzyć, jakaś cegła spaść nam na głowę. Nie żyjemy wszakże w banalnym filmie świątecznym. W Polsce żyjemy.

I faktycznie. Śnieg sobie stopniał i coś prysnęło. Ale kubki i pierniczki wciąż mamy.

Pierniczki świąteczne

 

Składniki:

300 g mąki

1/2 szklanki miodu

1/2 szklanki cukru, najlepiej trzcinowego

50 g masła

1 jajko

1/2 opakowania przyprawy do piernika,

1 lyżka kakao

1/2 lyżeczki sody

Przyrządzam:

Najpierw rozpuszczam miód oraz masło w jednym garnku. Odstawiam do wystygnięcia.

Mąkę, cukier, kakao, sodę oraz przyprawę do piernika wsypuję do miski. Dodaję jajko oraz roztopione masło miodowe. Mieszam dokładnie.

W idelanym świecie powinnam ciasto trzymać w lodówce przynajmniej trzy dni. Ale wytrzymałam tylko kilka godzin.Rozwałkowuję, wykrajam pierniczki i piekę ok 8 minut w 180°C.