zjeść dynię i mieć dynię
Taki mam problem z dynią: nie umiem jej nie kupić. Nie umiem i już. Myślę sobie czasem wychodząc do sklepu jesienią – nie kupię dyni. Robię listę zakupów, piszę „dynia” i przekreślam to słowo, tak, że spod setek kresek wystaje tylko mały ogonek od ‘y’.
No i nic z tego. Bo dynia wygląda zawsze jakoś atrakcyjnie. Jakiego by nie była dokładnie koloru i jakiej wielkości, to zawsze jakoś tak wygląda, że sięgam po nią. Pękata, radosna, niby jesienna, a jednak przypominająca czymś lato.
Ale najgorzej jest ostatniego dnia października. Po pierwsze dynie są wszędzie. Nawet w drogeriach zaczną je niedługo sprzedawać. Gdzie się człowiek nie obejrzy, tam dynia. Siedzi i kusi. Tylko z drugiej strony, jak tu kupić, skoro tuż obok stoi pani o wzroku konserwatywnym i przenikliwym. Wiem, że jeśli wezmę dynię do ręki to pani od razu uzna, że nic mi w głowie tylko przebieranie się za złe duchy, ganianie po okolicy i dopraszanie się o cukierki.
Nie koniec to kłopotów. Przynoszę dynię do domu. Wyjmuję z siatki. Stawiam na stole. I jakoś nie mogę, absolutnie nie mogę zabrać się za gotowanie. Nie mogę wbić jej noża w ten pękaty brzuszek. Lubię mieć dynię. Patrzeć na nią. Ale lubię też zjeść dynię. Niemożliwości. Życie pełne jest wyborów. Życie pełne jest konfliktów z samym sobą. Dlatego nigdy nie należy dopuścić do sytuacji, w której nasza dynia jest samotna. Najpierw trzeba kupić dwie. Jedną przyrządzić – na przykład wykleić przepyszne ravioli z farszem z dyni, orzechów i kminku. A drugą zostawić, żeby sobie pięknie wyglądała. Potem już można kupować po jednej, kiedy tylko na skusi (w moim przypadku najdalej za dwa dni). Tę starszą zjadamy, na tę nowszą patrzymy. I tak w kółko, aż do końca sezonu. Perpetuum mobile. Zjeść dynię i mieć dynię. Genialne! Jak tak dalej pójdzie to wymyślę też sposób na to jak zamknąć szufladę z kluczykiem w środku.
Pierożki ravioli nadziewane dynią z orzechami polane masłem z szałwią
Składniki
Na pierożki ravioli:
350g mąki pszennej
2 jajka
Łyżka oliwy
Kilka łyżek letniej wody
Pół łyżeczki soli
Na nadzienie:
1 dynia ( niewielka, około 2 kg )
1 cebula
Garść orzechów włoskich
5 łyżek miodu
Łyżka kminku
Sól
Pieprz
3 łyżki masła
10 listków świeżej szałwii
Przyrządzam:
Zaraz jak kończą się pomidory zaczyna się sezon na dynię. Dynia znaczy jesień. Inauguracja jesieni zaczyna się zawsze od zupy z dyni, ci co lubią - są zachwyceni, a ci co nie za bardzo - wznoszą do nieba oczy i pytają czy oni muszą znów jak co roku jeść te zupę. Muszą, bo zupa z dyni jest wyjątkowa i przynajmniej raz w sezonie trzeba ją spróbować. Ale dla odmiany dzisiaj dynia nie w zupie tylko w pierogowej skorupie.
Najpierw piekę dynię. Nagrzewam piekarnik do 180C. Dynię kroję na kawałki, układam na blasze skórką w dół, polewam oliwą i posypuję kryształkami soli. Blachę podlewam 2 szklankami wody. Wkładam do piekarnika i piekę aż dynia będzie miękka, około 1 godziny. Może być krócej, wszystko zależy od piekarnika, rodzaju i rozmiaru dyni, oraz wielkości pokrojonych kawałków. Przygotowuję ciasto na ravioli. Przesiewam mąkę, dodaję sól, wbijam jajka i zagniatam ciasto dodając oliwę i taką ilość wody aby uzyskać elastyczne ciasto. Wyrabiam około 10 minut a następnie zawijam w folię i wkładam do lodówki na 30 minut.
Wyciągam upieczoną dynię z piekarnika i czekam aż ostygnie, łyżką przekładam miąższ do garnka i wlewam pozostała na blasze wodę. Miksuję na gładką masę mikserem żyrafą. Na patelni podsmażam na oleju pokrojoną w drobną kostkę cebulę, dodaję mus dyniowy, orzechy, sól, pieprz, kminek i miód. Mieszam.
Wyjmuję ciasto na ravioli z lodówki i cienko rozwałkowuję na stolnicy podsypanej mąką. Wykrawam kieliszkiem kółka, na jedno kółko nakładam farsz, przykrywam drugim i sklejam pierożki. Z tej porcji ciasta zrobiłam ich 70. Gotuję w osolonej wodzie aż wypłyną ( to jest moment, 3 minuty ); w tym samym czasie rozpuszczam na patelni masło i dodaję szałwię.
Wyławiam ravioli łyżka cedzakową na talerz i polewam masłem razem z listkami szałwii.