mięso i Mikołaje

czyli idzie zima

Idzie zima. Wiem to na pewno. Po pierwsze mam wielką ochotę na dania mięsne. Przepraszam was drodzy wegetarianie, ale nie mogę o tym powiedzieć inaczej. Musieliście zauważyć, że przez całe lato gościły tu dania jarskie i desery. Ale teraz bardziej atrakcyjne wydają mi się drzwi sklepu mięsnego, niż warzywniaka.

 

A po drugie i najważniejsze – mój syn widział świętego Mikołaja w tramwaju.

Rzadko jeździmy tramwajami, mimo że jest to dla małego chłopca atrakcja nie z tej ziemi (coś jakby podróż rakietą dla czterdziestolatka). Trafiło się wreszcie. Siadamy.

Ja się nie rozglądam dookoła, tylko czuwam na dobry przystanek. Ale mali chłopcy nie muszą myśleć o przystankach.

- Mamo, święty Mikołaj! – słyszę.

Rozglądam się i nic nie widzę. Rozglądam się raz jeszcze. Nic.

- Gdzie? – pytam.

- Tam!

Patrzę za rączką. I widzę na końcu tramwaju dziwne pustki. Kilka miejsc wolnych. Siedzi tylko jeden pan, mocno nieświeży. Wokół niego nikogo, a z oddali kilka osób rzuca mu spojrzenia karcące, lub wręcz pogardliwe.

- Mikołaj – podkreśla natomiast pasażer na moich kolanach i kiwa głową z przekonaniem.

Rzeczywiście, mężczyzna ma brodę, ma wąsy, ma nawet lekki brzuszek i czapkę w kolorze czerwonym. Wzrok ma tylko nieobecny. Jakby nie był z tego świata.

- Ja byłem grzeczny! – krzyczy na całe gardło mój syn, zabezpieczając się już na przyszłość.

Ja milczałam, bo jestem skromna i chcę zdać się na obiektywny werdykt Mikołaja.

Wysiedliśmy z poczuciem, że grudzień coraz bliżej, jak w reklamie.

 

A na obiad było mięso rodem z Włoch, więc wakacje i zima spięły nam się jakąś przyjemną klamrą.

Ossobuco

Literalnie to kość z dziurą

 

Składniki:

Gicz wołowa - 4 plastry grubości około 2-3 cm po około 25 dag każdy

Cebula – 1 szt.

Por – 1 szt (tylko biała część)

Marchew – 2 sztuki

Seler – kawałek

Pomidor – 3 szt.

Białe wino wytrawne (chardonay) – 200 ml

Masło – ½ kostki

oliwa

Rozmaryn

Szałwia

Liść laurowy – kilka szt.

Ziele angielskie – kilka kulek

Fasola Jaś – 50dag

Natka pietruszki

Cytryna

Sól

Pieprz

Bulion wołowy lub warzywny – 300 ml

Mąka – pszenna typ 450, do obtoczenia

 

Przyrządzam:

Na ossobuco najlepsza jest młoda wołowina. Dla mnie cielęcina jest zbyt kleista. Warto porozmawiać z masarzem i zamówić gicz z młodego wołu lub jałówki. Pocięcie giczy na plastry to nie lada wyczyn i lepiej to pozostawić masarzowi.

Plastry mięsa płuczę zimną wodą, osuszam papierowym ręcznikiem i ze wszystkich stron obtaczam w mące wymieszanej ze szczyptą soli. Na głębokiej patelni rozgrzewam masło z oliwą i obsmażam plastry mięsa aż się zrumienią z obu stron. Plastry będą smażyć się kolejno, więc trzeba uzupełniać masło i oliwę. Obsmażone przekładam do rondla dodaję kilka listków laurowych, kilka kulek ziela angielskiego i rozmaryn. Podgrzewam i wlewam wino, nadal podgrzewam aż wino zredukuje się do połowy pierwotnej objętości. Na patelnię na której smażyło się mięso wrzucam drobno posiekaną cebulę, chwilę smażę, a następnie dodaję pora, marchew (pokrojoną w plasterki), seler (pokrojony w kostkę) i ósemki pomidorów (ja daję ze skórką). Mieszam aż warzywa puszczą sok i zbiorą wszystkie „przypieczonki” z patelni.

Warzywa przekładam do plastrów mięsa, dodaję kilka listków szałwi, wlewam 250 – 300 ml bulionu. Przykrywam i wkładam do piekarnika nagrzanego do 1900C na półtorej do 2 godzin. Co pewien czas wyjmuję z piekarnika i mieszam (ale nie łyżką - balansuję rondlem tak aby sos się wymieszał a mięso się nie rozpadło).

W międzyczasie gotuję fasolę (ja mam młodą, może być również moczona). Kiedy mięso jest prawie miękkie odkrywam doprawiam do smaku solą i pieprzem, mieszam (naczyniem) i redukuję sos. Ugotowaną fasolę odcedzam pozostawiając ją w garnku, dodaję łyżkę masła i delikatnie mieszam aż masło obtoczy ziarna fasoli.

Do mięsa ścieram skórkę cytryny. Plastry podaję polane sosem z fasolą posypane posiekaną natką pietruszki i przyprawione świeżo zmielonym pieprzem.

Na talerzu nie zostaje nic tylko kość z dziurą – pustą, tam było najlepsze!